Od
dość dawna po głowie chodziła mi myśl, żeby założyć bloga. Kulinarnego.
Czy to dobry pomysł? Czy nie utonie w gąszczu blogów o podobnej
tematyce? Czy będę potrafiła? Czy wystarczy mi pomysłów? Czas pokaże.
Za
kulinarne guru się nie uważam. Wręcz przeciwnie. Jestem na etapie
kuchcika. Daleko mi do Nigelli, Ramsaya, czy Jamiego O. Prawdę mówiąc,
taką prawdziwą działalność kuchenną zaczęłam całkiem niedawno. Moje
eksperymenty rozpoczęły się równocześnie z przejściem na dietę. Wtedy
odkryłam targ, świeże warzywa, sezonowe owoce i różne produkty, które
wcześniej omijałam szerokim łukiem. Gotuję prosto. Często szybko. Często
tanio. Czasem fit. Inspirację czerpię z domowej kuchni mamy, internetu,
przepisów znalezionych gdzieś w ulotkach reklamowych, czy czasopismach.
Najczęściej jednak improwizuję. I takie gotowanie najbardziej lubię!
Wszystkie
przepisy zamieszczane na tym blogu to przepisy sprawdzone przeze mnie,
wypróbowane na mojej rodzince. Smakowało? Brzuch nie rozbolał? Znaczy,
że można powtórzyć! Nic mnie tak nie denerwuje, jak fantazja autorów
przepisów, która potem nie ma przełożenia na końcowy efekt potrawy.
Serdecznie zapraszam!
i nic się nie chwalisz, że prowadzisz bloga?... To mój P. jednak miał rację kiedyś mi o tym mówiąc...ciekawe, czy ten blog już wtedy istniał? p.s. będę często tu zaglądać:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze wtedy nie istniał. P. podsunął mi pomysł :)
Usuń